Liberec ciąg dalszy.
Postałam jeszcze patrząc jak ludzie jada w górę Jested, a potem postanowiłam zobaczyć bliżej skocznię.
Wspinanie się koło skoczni uznałam za przekraczające moje siły.
Ale zauważyłam ładną, choć też stromą dróżkę w lewo.
No i tak sobie nią szłam pod górę, głównie napędzana złością na siebie. ;)
Wspinanie się dobrze mi zrobiło, bo zaczęłam myśleć, że przecież w zasadzie nigdzie mi się nie spieszy, a dookoła jest pięknie.
I wtedy zza drzew zaczęły się wyłaniać widoki.
I zdałam sobie sprawę jak już wysoko weszłam!
No to jeszcze kawałek! ;)
ciekawe, ciekawe :)
OdpowiedzUsuńjuż bym była przerażona ze trzeba jeszcze zejść i zdążyć na pociąg, ale pewnie też bym poszła
Bylam tak wsciekla na siebie, że w ogole zapomniałam o tym, że trzeba zejść i zdążyć ;)
OdpowiedzUsuńNa górze niestety nie byłam. Żałuję.
OdpowiedzUsuńJest fajnie.
Usuńbardzo ładne miejsce :)
OdpowiedzUsuńlubię taką drogą sobie chodzić:)
OdpowiedzUsuńNajfajniej to się jednak trasą narciarską idzie, po trawie. Jak ci ludzie na ostatnim zdjęciu. ;)
UsuńPrzepięknie!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMasz tak, jak ja;
OdpowiedzUsuńIm wyżej, tym większy spokoj
:)
UsuńNo i brawo. Nie wymiękać...wchodzić! :)
OdpowiedzUsuńWarto się pomeczyc jak w koło jest tak pięknie.
OdpowiedzUsuń