środa, 31 sierpnia 2016

Kto?


Kto się bujał na Chybotku? No kto? Przyznać się! ;)




Ja się nie bujałam. Przyznaję się bez bicia, że się jakoś bałam wleźć. Choć wlazłam na Sowie Skały, a to przecież wyżej. Ale o tym innym razem.
Fajny jest Chybotek. Zazwyczaj spotykam przy nim grupy ludzkie, które zawzięcie nim chyboczą. Ciekawe, co on sobie wtedy myśli. ;)
Ale udało mi się też być z Chybotkiem samowtór, więc natychmiast zrobiłam mu portret. :) A potem weszłam POD Chybotka i tam sobie selfie strzeliłam. Ale nie pokażę, bo nie widać nic oprócz mojej gęby i czarnego tła. ;)
Zamiast tego jeszcze jedno ujęcie Chybotka.


Trochę mi się ucięło... :/

niedziela, 28 sierpnia 2016

Malarz


Vlastimil Hofmann związany jest ze Szklarską Porębą przez swoją twórczość. Tutaj mieszkał przez większość swojego życia i tutaj też zmarł.
Urodził się 27 kwietnia 1881 w Karlinie jako syn Czecha, Ferdynanda Hofmana, i Polki, Teofili, z domu Muzyka. Uczył się w Krakowie, gdzie zamieszkała jego rodzina, tam też studiował, w Szkole Sztuk Pięknych u Jacka Malczewskiego, Leona Wyczółkowskiego i Jana Stanisławskiego, a potem w latach 1899–1901 w École des beaux-arts w Paryżu pod kierunkiem Jean-Léona Gérôme’a. Wystawiał swoje prace od 1902 roku, ale dopiero "Spowiedź", powstała w 1905 i wystawiona w Zachęcie w 1906, przyniosła mu sławę.

Po wybuchu II wojny światowej i agresji ZSRR na Polskę z 17 września 1939 przebywał wraz żoną w pałacu w Pomorzanach, a potem przeżył tułaczkę przez Wołyń do Stambułu, Hajfy, Tel Awiwu i Jerozolimy. W  czerwcu 1946 roku powrócił do Krakowa, a w 1947 roku wyjechał do Szklarskiej Poręby.




To dom, w którym mieszkał w Szklarskiej Porębie - „Wlastmilówka”. Tu własnie tworzył, kontynuując tradycje kolonii artystycznej w mieście, tworząc obrazy o tematyce religijnej dla kościoła parafialnego w Szklarskiej Porębie i zarabiając na życie malowaniem portretów turystom i mieszkańcom. Istotny wpływ na twórczość Wlastimila Hofmana miała symbolistyczna sztuka Jacka Malczewskiego, z którym przyjaźnił się do jego śmierci. Za swą twórczość otrzymał wiele odznaczeń, między innymi Krzyż Oficerski Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Został też członkiem Societe Nationale de Beaux Arts w Paryżu, jako drugi Polak (pierwsza była Olga Boznańska).




Zmarł 6 marca 1970 roku,

W Szklarskiej Porębie do dziś znajduje się małe muzeum poświęcone twórczości Wlastimila Hofmana, jedna z tamtejszych szkół nosi jego imię, a dzieła malarza wykorzystywane są w kościele parafialnym pw. Bożego Ciała przy ul. Franciszkańskiej.


Informacje na podstawie Wikipedii.
Zapraszam do wirtualnej galerii dzieł Vlastimila Hofmanna tutaj.

sobota, 27 sierpnia 2016

Dla ochłody


Dziś tak gorąco, że postanowiłam zafundować Wam coś zimnego. ;)



Najpierw można się wykąpać w stawie - tu zaraz za kosodrzewiną. Trochę mało widoczny, wtopił się w tło, ale to ta płaska zielona plama wśród reszty zieloności. :)
A jak komuś lodowata woda nie wystarczy, to zawsze można podejść kawałek wyżej i pobaraszkować w śniegu. :)
Dla porządku - jesteśmy oczywiście w Śnieżnych Kotłach, na zielonym szlaku.

piątek, 26 sierpnia 2016

Gdzie strumyk płynie z wolna


"Wolno" to pojęcie dość względne. Jak się patrzy na to zdjęcie, to wcale nie wygląda na to, że płynie "z wolna". A jednak, gdyby porównać z prędkością w górnym biegu - to faktycznie wolno.




To Kamienna, już niedaleko granicy z Piechowicami. Tam z tyłu, za drzewami, możecie dostrzec barierkę przy Jeleniogórskiej. Widziałam tę rzekę w akcji w górnym biegu idąc z Owczych Skał do Piechowic. I tam faktycznie zasuwała jak Pendolino. :)

czwartek, 25 sierpnia 2016

Z kamienia na Kamieniu


Lubię Wysoki Kamień. Podejście czerwonym szlakiem jest mordercze, wolę tędy schodzić, a wejść od strony Zakrętu Śmierci szlakiem żółtym. Jest to jedna z moich ulubionych tras. A na samym szczycie jest cudownie...




Oto schronisko na Wysokim Kamieniu. Gospodarzami jest rodzina Gołbów ze Szklarskiej Poręby. Istniało do 1963 roku, potem był pożar, od tamtego czasu trwa odbudowa. Powoli, bo wszystko trzeba na te ponad tysiąc metrów wtaszczyć. Ale jak widać - dobrze idzie!
Bufet już działa, pierogi ruskie były całkiem niezłe. Można też kupić pamiątki w sklepiku, magnesy na lodówkę, przypinki, widokówki.
Jest sporo ławeczek, można posiedzieć, odpocząć, rozejrzeć się, a widać stąd Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry i Pogórze Izerskie, Góry i Pogórze Kaczawskie i Kotlinę Jeleniogórską.
A potem można ruszyć dalej - do Świeradowa. Pięć godzin drogi i już... ;)

środa, 24 sierpnia 2016

W dole Szklarska


Po dość trudnym dla mnie podejściu niebieskim szlakiem znalazłam się w pobliżu schroniska pod Łabskim Szczytem i zobaczyłam ten oto widok.




Widok na Szklarską Porębę w dole.
Nad nią oczywiście Góry Izerskie, jak się dobrze wpatrzyć, to widać Wysoki Kamień, po lewo, ten najwyższy przy choinkach.
To może jutro zajrzymy na chwilę w Góry Izerskie? :)

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Lubię wodę


W każdej postaci, do picia, do kąpieli, do oglądania. Jak przerzucam zdjęcia, to co chwila jakiś potoczek, strumyczek, rzeczka itd. Bądźcie więc przygotowani na dużo mokrych widoków na tym blogu.




Dziś taki widok. To mój ukochany Kamieńczyk, ale kto by go poznał w takim ujęciu?!
Wychyliłam się trochę za barierkę - po lewo w dole załapała się "podłoga" na zdjęcie - i oto mamy kłębiącą się topiel uciekającego strumienia. Wodospad został za plecami, ale i tu jak widać woda wygląda groźnie.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Tęcza


To był dzień pełen atrakcji pogodowych.
Najpierw przy Śnieżnych Kotłach dopadł mnie grad. Musiałam chyba narozrabiać i Duch Gór postanowił mi troszkę dać po łapkach. Choć najbardziej w sumie dostałam po głowie... ;)
Potem kiedy dochodziłam do Szrenicy zaczęło lać jak z wiaderka. Schowałam się więc w schronisku pod daszkiem. Przeszło szybko więc ruszyłam na Halę Szrenicką i po drodze zrobiłam takie oto zdjęcie.




Tęcza nad Szklarską Porębą!
Ale była sensacja. Wszyscy się zatrzymywali i robili zdjęcia. Tu na górze już po deszczu, a tam w dole grzmiało, lało i błyskało kolorami.
Ciekawe, gdzie był koniec tej tęczy i czy był tam garnek ze złotem. ;)
To nie był koniec atrakcji pogodowych tego dnia, bo dosłownie pięć minut później ta chmura, którą widzicie w dole ruszyła pod górę. Jak nagle walnął piorun gdzieś w pobliżu, to czym prędzej ruszyłam rączym kłusem do schroniska na Hali Szrenickiej. Zdążyłam w ostatniej chwili. Rozszalała się taka burza, że zdążyłam zjeść szarlotkę i wypić herbatę, zanim można było ruszyć w dół. Ale jak pięknie potem pachniało powietrze!

sobota, 20 sierpnia 2016

W inną stronę


A tak mnie dziś naszło, żebyśmy popatrzyli w inną stronę. ;)


Taki rzut oka na czeską stronę. Stoję na wprost Przekaźnika przy Śnieżnych Kotłach.
Chmury wyglądają dość groźnie, ale tego akurat dnia nie spadła z nich ani kropla deszczu. A przynajmniej nie przeleciała na polska stronę. ;)

piątek, 19 sierpnia 2016

Dodatek


Do wczorajszego posta.



No bo było o nartach, a śniegu nie było. ;)
Zdjęcie z czerwca 2016, Śnieżne Kotły.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Latem o nartach


Czemu? Bo zimą nie dotarłam nigdy w miejsce, z którego jest zrobione to zdjęcie. ;)





Na środku widać oczywiście schronisko na Szrenicy. Punkt obowiązkowy dla zmarzniętych narciarzy. Latem, przyznaję się, nie zachodzę tam zbyt często, z powodu tłumów. Choć mają pyszne ruskie pierogi i całkiem niezłą pomidorową. :)
Trochę w prawo od uschniętego drzewa widać górną stację wyciągu. Najczęściej od razu od niej skręcam w lewo na zielony szlak i obchodzę sam szczyt szrenicki, wychodząc mocno poniżej Trzech Świnek na główny trakt. No bo po co ciągnąć się pod górę i zaraz potem z niej schodzić, jeśli w schronisku nie mam żadnego interesu?
Ale miało być o nartach. ;)
Ta jaśniejsza, zielonkawa smuga łąki od dolnej stacji w prawo, to czarna trasa narciarska oznaczona 1,FIS. Najtrudniejsza, jak zajrzycie do Wikipedii to zobaczycie, że w uwagach na temat tej trasy jest napisane "ściana o nachyleniu 50%". Nie jestem bardzo dobrym narciarzem (a raczej nie byłam, bo już od lat nie jeżdżę na nartach i raczej już nie ma szans, żebym do tego sportu mogła wrócić), ale czarna trasa mnie kusiła. Z wyciągu orczykowego można wysiąść trochę wcześniej, na granicy lasu, przed taką jakby polanką po prawej stronie zdjęcia. I ten kawałek przez las w dół bardzo mi odpowiadał, mimo trudności.
Ale! Co, ja nie zjadę? ;)
Wlazłam i na samą górę.
I nawet trzy razy w życiu zjechałam z samej góry!
W tym raz na nartach!!! :D
A dwa razy na tyłku, gubiąc po drodze wszystko co możliwe i potem czekając aż jakaś dobra dusza zwiezie mi narty, kije i co tam jeszcze zostało wyżej. ;)
Ale raz zjechałam!!! Brawo ja!!! :D
I uznałam, że raz wystarczy - zaliczone. :)

środa, 17 sierpnia 2016

Widać coś?


Tego dnia wspięłam się na Wysoki Kamień z zamiarem podziwiania Szklarskiej Poręby i Karkonoszy ze Szrenicą na czele.
Zobaczyłam to...



Kto mi tu pokaże Szrenicę, temu konia z rzędem. ;)

wtorek, 16 sierpnia 2016

Odpoczynek


Jakaś jestem dziś zabiegana, zapędzona, zarzucona sprawami do załatwienia...
W związku z tym choć tu na blogu dziś chwila odpoczynku. Posiedzimy sobie przy stawie w Śnieżnych Kotłach.




Cisza, spokój, błękit nieba i wody, zieleń dookoła. I głęboko oddychamy. :)

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Widok znajomy ten


No bo kto nie zna tego widoku? Pewnie jedno z najczęściej fotografowanych miejsc w Karkonoszach!


Wodospad Szklarki... Jest piękny.
Tyle że chyba zbyt łatwo dostępny... Podjeżdżają tam całe grupy autokarami, Pięć minut spaceru, 6zł za bilecik i każdy już może podziwiać Szklarkę.
Z tym podziwianiem różnie jest, bo jak coś nie jest z trudem zdobyte - mało cieszy. Wkurzają mnie grupy młodzieży wpatrzone w telefony komórkowe, które nawet nie wiedzą, gdzie tak naprawdę są. Wkurzają mnie grupy dorosłych, robiące sobie siedemnaste z kolei zdjęcie z cyklu "nie, nie wodospad - JA!" siódmym aparatem, a potem jeszcze pięcioma telefonami.
Zamiast po prostu podziwiać...
Musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby zrobić takie własnie ujęcie, bez ludzi. To, że nie rymnęłam na dziób do wody przy tym - to już tylko opieka Karkonosza chyba. ;)

niedziela, 14 sierpnia 2016

Zwiedzamy?


Szklarska Poręba ma nie jedno muzeum, ale to najbardziej okazałe to Muzeum Karkonoskie, czyli Dom Carla i Gerharta Hauptmannów.




Muzeum mieści się przy ulicy 11 listopada, a więc w Szklarskiej Porębie Średniej. Budynek pochodzi z XIX wieku, bracia Hauptmann, oboje wybitni pisarze, kupili go w 1890 roku i przebudowali na własne potrzeby. Szybko stał się miejscem spotkań artystów. Obecnie działa tam stowarzyszenie "Nowy Młyn. Kolonia artystyczna”, które skupia artystów z Karkonoszy i Gór Izerskich i prowadzi współprace z EUROArt – federacją kolonii artystycznych, do której Szklarska Poręba została przyjęta w 2005.
Wystawy stałe? Ależ proszę bardzo: wyroby huty szkła „Józefina” w Szklarskiej Porębie, artyści Szklarskiej Poręby, szczególnie fotografowie oraz tworzący w szkle, życie i twórczość braci Hauptmann oraz malarza Wlastimira Hofmanna i artystów zwanych "Łukaszowcami" od ich patrona św. Łukasza.
Po lewej stronie zdjęcia widać fragment Parku Ducha Gór: 4,5 hektara ścieżek, okazów flory Karkonoszy i kilka tematycznych chat, np Zielarki czy Wodnika.

Dla zainteresowanych - strona Muzeum.


sobota, 13 sierpnia 2016

niedziela, 7 sierpnia 2016

Tai chi z kaczkami w amfiteatrze


Dziś zajrzymy w bardzo urocze i wielofunkcyjne miejsce w Szklarskiej Porębie. Tuż przy wyciągu na Szrenicę, przy ulicy Uroczej znajduje się nieduży staw, z grupą skałek po jednej, a kilkunastoma ławeczkami po drugiej stronie.




Przyznam, że przez długi czas nie mogłam dostrzec w tym miejscu tego, czym naprawdę jest - a mianowicie amfiteatrem. ;)
Na ławeczkach (na zdjęciu nie widoczne, bo własnie siedząc na jednej z nich zrobiłam zdjęcie), bardzo miło siedzi się i odpoczywa po dniu wędrówek w górach, wdychając zapach kwitnących w okolicy krzewów i drzew. W chwili, kiedy robiłam to zdjęcie, kwitły kasztany. To własnie w tym miejscu przekonałam się, że kwitnące kasztany... pachną. Niby oczywiste, ale mieszkając w mieście nie czuje się tego zapachu, jest zbyt delikatny, żeby przebić się przez miastowe "zapachy".
Scena tegoż amfiteatru (na wprost, pod skałkami) świetnie służyła mi do porannych ćwiczeń tai chi. ;) Widowni raczej nie miałam, chyba że akurat ktoś przechodził z psem na spacer, ewentualnie pojawiali się pierwsi pracownicy wyciągu. No i były oczywiście kaczki, ale one, zajęte swoimi sprawami, nie zwracały na mnie uwagi.


Samiczka


Samczyk


Skałki po środku pierwszego zdjęcia to Marianki, nazwane od imienia czeskiej osadniczki Marii Pluchowej. Na szczycie skałek zobaczyć można kozę i kozła. Jest to rzeźba „Namiętność” z cyklu „Sztuka w plenerze” autorstwa Marka Parceja. Na skałach u podnóża jest z kolei tablica upamiętniająca XXV lecie powrotu Dolnego Śląska do Macierzy.


P.S.Dziś więcej zdjęć bo wyjeżdżam na parę dni. CDN w sobotę. :)

piątek, 5 sierpnia 2016

Duch Gór

Z Duchem Gór lepiej dobrze żyć, poprosić o ładną pogodę, podziękować za kawałek cienia w upał. Inaczej może się zdenerwować i na przykład obrzucić człowieka gradem z błękitnego jeszcze przed chwilą nieba. ;)
Nosi wiele imion: Liczyrzepa, Duch Gór, Karkonosz, Rzepiór, Rzepolicz, po niemiecku Rübezahl a po czesku Krakonoš lub Krkonoš. Pokażę Wam potem zdjęcia z różnych miejsc, gdzie będą też nazwy niemieckie i czeskie.
A na razie Duch Gór w całej swojej okazałości ze Skweru Radiowej Trójki w Szklarskiej Porębie. :)




Trochę przypomina jelenia. Ta rzeźba to podobno najstarszy znany jego wizerunek. W takim kształcie został też ukazany jako statuetka Ducha Gór wręczana przez miasto Szklarska Poręba osobom, które przyczyniły się do jego rozwoju i promocji. Taką statuetkę otrzymali na przykład Julian Gozdowski szef stowarzyszenia Bieg Piastów i dziennikarz Trójki Marek Niedźwiecki, często piszący o Karkonoszach na swoim blogu. 
Szklarska Poręba nosi się też z zamiarem postawienia wielkiej rzeźby Karkonosza na którymś ze szczytów górujących nad miastem, żeby była doskonale widoczna. Z inicjatywą wystąpił lokalny artysta Grzegorz Pawłowski. Więcej o tym można przeczytać tutaj.

wtorek, 2 sierpnia 2016

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Powitanie


Jadąc w Karkonosze do tej pory zawsze przyjeżdżałam pociągiem i zawsze do Szklarskiej Poręby. Zazwyczaj już od Jeleniej Góry przebieram nogami jak Fred Flinston w swoim aucie, jakby to miało pomóc w szybszym dotarciu na miejsce. Często stoję też przy oknie albo przyklejam się nosem do okna przy moim siedzeniu, jeśli akurat mam takie szczęście, że siedzę przy oknie.
A kiedy wreszcie wyłaniają się znajome widoki to zaczynam się szeroko uśmiechać. :)


Wysiadam z pociągu, wychodzę przed stację - i nie ma takiej siły, muszę zrobić TO PIERWSZE ZDJĘCIE. Takie moje przywitanie z górami. Bo przecież one są za każdym razem inne, mimo że fotografowane z tego samego miejsca. :)
Po lewo widać tablicę ze znaczkiem Trójki i częstotliwością nadawania w Szklarskiej. To też powoduje, że czuję się jak w domu. :)