Wędruję w stronę Szrenicy.
Rzut oka w lewo, w stronę Labskiego Dolu.
A tu już Śląskie Kamienie.
Uwierzycie, że wlazłam kiedyś tam na sam czubek?
Może jakbym w dzieciństwie się zaczęła wspinać, to już bym dawno wszystkie ośmiotysięczniki zdobyła.
Na pierwszym planie Czeskie Kamienie. Na drugim planie Wielki Szyszak. Na trzecim planie RTON nad Śnieżnymi Kotłami.
To samo, znad ścieżki.
Na Czeskie Kamienie też kiedyś wlazłam. Tam nauczyłam się na podstawie własnego kolana, że kamienie się nie uginają ;p
o wow wdrapanie sie na sam szczyt to myślę że niezły wyczyn, gratki!
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, dzięki!
UsuńBella montaña. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńGracias & besos. :)
UsuńUwielbiam te wędrówki z Tobą!
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńW dzieciństwie wspinanie jakoś lepiej mi wychodziło :D Dlatego z synem zaczniemy wędrówki po górach jak najwcześniej :) Śliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńNo własnie!
Usuń👋👌 gratulacje . Tyle siły i energii posiadasz .
OdpowiedzUsuńJuż nie... zdjęcia nieco archiwalne...
UsuńSuper fotorelacja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dzięki, pozdrawiam :)
UsuńCiekawe, kto tak poustawiał te kamienie. Bo przecież niemożliwe, żeby ustawiły się same! Każdy płaskoziemca Ci to powie.
OdpowiedzUsuńOne się nie ustawiły, wiesz? Ziemia dookoła nich zwietrzała, a one zostały.
UsuńTeż się tak kiedyś wdrapywałam. Super wyglądają te Śląskie kamienie. W ogóle niesamowite miejsce.
OdpowiedzUsuńOj tak :)
Usuń