poniedziałek, 12 czerwca 2017

Pierwszy raz przez Izery (5)


Problemem w Izerach zdaje się być woda. Przyzwyczajona do tego, że w Karkonoszach co krok coś płynie i można nabrać wody, w Górach Izerskich dość szybko stanęłam przed problemem "suchego pyska". ;) Woda z butelki znikała w szybkim tempie, gdyż upał nie odpuszczał, a tu żadnego strumyka, żadnego źródełka, żadnej rzeczki.
Kiedy w zasadzie na dnie miałam dosłownie parę łyków zobaczyłam tabliczkę "Ujęcie wody". Skręciłam więc i oto ujrzałam widok, który ucieszył mnie bardziej niż wielbłąda na pustyni.


I tak, jak na pustyni, moje nadzieje rozwiały się jak fatamorgana....
Po powierzchni wody pływały jakieś wstrętne plamy z czegoś tłustego. :( Może i ładnie się mieniły wszystkimi kolorami tęczy, ale mój organizm krzyczał "Pić!" i w tym momencie miał w nosie wszystkie tęcze tego świata... :(
Tak to jest niestety, jak w górach są wyasfaltowane drogi. Kto idzie w dzicz, szanuje przyrodę. Tam, gdzie można dojechać autem - niektórzy zapominają się zupełnie. Mam wrażenie, że w tym stawku ktoś po prostu umył samochód. :(
Ja się nie napiłam. Odeszłam licząc na to, że może niedługo będzie jakiś strumyk. I tylko przez następną godzinę zastanawiałam się, czy to "ujęcie wody" jest dla kogoś konkretnego, np jakichś okolicznych ukrytych za lasem zabudowań. Mam nadzieję, że nie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz