Zabłąkane pasma mgły snują się po Dolinie Łaby.
Tam, gdzie przebija się słońce, jasne plamy prawie oślepiają.
I już chmury obniżają swój lot i zasłaniają większą część Doliny.
Zostaje kosodrzewina i podświetlone zimnym światłem zarysy gór.
Czasem w dole zamajaczy polana.
Poganiam chmury i mgłę przed sobą, kiedy odwracam się za siebie, okazuje się, że widoczność dużo lepsza.
Idę ścieżką dalej...
piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuń:)
Któreś Ci się wyjątkowo spodobało? Bo ja chyba jestem najbardziej dumna z pierwszego. :)
UsuńDobrze że polepszyła sie widoczność:)
OdpowiedzUsuńTak, cały dzień we mglę byłby męczący. Spędziłam kiedyś taki w Śnieżnych Kotłach.
Usuńskoro pierwsze "zajęłaś" to ja wybieram drugie (chociaż mam wrażenie jakby było powiększonym fragmentem pierwszego).
OdpowiedzUsuńmgła ma w sobie coś magicznie niebezpiecznego, o wiele lepiej czuję się nad chmurami :) jeżeli już musi być mlecznie :P
Powiększonym fragmentem raczej nie, choć zdarza mi się fotografować to samo miejsce z przybliżeniem i bez. Ale tym razem jest z troszkę innej perspektywy.
Usuńprześliczny klimat takiego zielonego szczytu:)
OdpowiedzUsuńBo zielony to kolor nadziei. :)
Usuńtak idealnie to pasuje do siebie;D
UsuńJak nie przepadam za mgłą, tak sobie myślę po zobaczeniu Twoich zdjęć że jednak ma swój urok;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Och... urosłam z dumy. :)
UsuńNoooo...pierwsze zdjęcie prawie ociera się o surrealizm. Dali byłby zachwycony ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Dalego. To wspaniały komplement, dziękuję. :)
UsuńA głupi Putin musiał rozpylać hel cięższy od powietrza, żeby uzyskać mgłę! Nie mógł się umówić w Karkonoszach?
OdpowiedzUsuńJa tam wolę, żeby on się do moich Karkonoszy nie wtrącał. ;p
Usuń