piątek, 19 kwietnia 2019

Świeradów (7)


Z Polany Izerskiej taką oto wąziutką ścieżką (czerwonym szlakiem) ruszyłam w stronę Szklarskiej Poręby.


Po drodze mijałam górę o nazwie Podmokła. Jak się później okazało nazwa była bardzo słuszna, gdyż w najbliższej okolicy teren był bardzo podmokły.


Wiele osób zwróciło uwagę na to, jaka ładną miałam tego dnia pogodę. A tu - zobaczcie ile wody w przydrożnym stawku. Torfowiska!
Ścieżka też była bardzo błotnista, więc z ulgą wyszłam w końcu na szerszą drogę.


I widoki były wspaniałe - teraz na druga stronę gór.


Tylko mało cienia było na tej drodze, a słońce grzało.


Z choinkami.


 Z polaną. 


W tym momencie wędrówki postanowiłam zacząć nieco oszczędzać wodę. Z torfowiska nie moźna się napić, a strumieni nie ma na tej trasie nawet na lekarstwo... 

12 komentarzy:

  1. Piękna! i pogoda, i droga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie. Pamiętam jak pierwszy raz szedłem tym szlakiem, w totalnie gęstej mgle. To był przednówek jesieni (wrzesień chyba), pod koniec lat 90. Wtedy w miarę często tam zaglądałem. Dopiero przy Sinych Skałkach mgła odpuściła i zrobiło się ładniej. Też grzałem wtedy do Szklarskiej, przez Izerskie Garby i Wysoki Kamień. Ech...wspomnienia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tutaj akurat przy pierwszym razie trafiłam na świetną pogodę, jak widać. Ale generalnie też miałam dwa takie przypadki, że gdzieś pierwszy raz poszłam, a tam widoków nie widać. ;) Kotel jest tego najlepszym przykładem, opisywałam niedawno. Ale takie przeczucie, że tu musi byc fantastycznie jak nie ma mgły, też jest fajne. A potem się wraca - i faktycznie! Cudo. :)

      Usuń
  3. Szkoda, że nie miałaś roweru - tą ścieżką to tylko zjechać.
    Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można wypożyczyć, ale ja nie jestem rowerowa. Szybciej bym się zabiła. ;p
      Ale jak już mówimy o rowerach - przypomniało mi się, że na poprzedniej ścieżce, kiedy staliśmy w którymś tam miejscu zastanawiając się gdzie dalej, nagle usłyszeliśmy dziwne trzaski, huki i zgrzyty, a potem z góry wypadł prosto na nas rowerzysta. Jechał w dół po takim stromym zboczu, po kamieniach i glinie, wszyscy oniemieli. Ale dał radę nas ominąć. I sam się też nie wywrócił. ;)

      Usuń
  4. Woda to najważniejsza z rzeczy w moim plecaku. Największym dylematem jest zawsze to, ile jej ze sobą zabrać, aby nie zabrakło i jednocześnie nie dźwigać niepotrzebnego ciężaru. Dlatego zawsze wybawieniem są górskie źródełka i potoki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Tyle że na tej trasie źródełek i strumyków nie było. Były tylko te torfowiska. Uznałam, że jeszcze aż tak źle nie jest. ;p
      Ale poczekaj, co było dalej w kwestii wody. ;)

      Usuń