Dziś przyszła pora na ostatnią część tytułu. :)
Poszłam całkiem nową ścieżką, okazała się być trasą rowerową, ale szczęśliwie piesi tez mogli się po niej poruszać.
Wszędzie było pełno grzybów!
Rowerzyści chyba nie chcieli się zatrzymywać ;p
Zapakowałam w zapasową pelerynę przeciwdeszczową ;)
A to już prawie Jakuszyce, zaraz pociąg i do domku. Rano wszyscy jedli jajecznice z grzybami. :)
Strasznie jestem podekscytowana nadchodzącym sezonem grzybowym :)
OdpowiedzUsuńŻyczę obfitych zbiorów!
UsuńAbsolutely gorgeous.
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńCudowne grzybki! Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńNie zgadzam się na ostatni wpis z tej serii! Pięknie jak zawsze, a te grzybki - mniaaaam, ale bym zjadł w sosie ❤️
OdpowiedzUsuńW tym roku chyba nie bedzie u mnie już chyba grzybów. Za chwile jadę do sanatorium, a potem już będzie po sezonie.
UsuńOoo, to życzę udanego pobytu w sanatorium :)
UsuńDzięki. :)
UsuńUwielbiam jajecznicę ze świeżymi grzybami. Zdarza mi się ją jeść tak rzadko, że za każdym razem daje to poczucie wyjątkowości, ewentualnie święta.
OdpowiedzUsuńA ja uwiebiam przynieść prawdziwka ze spaceru i zjeść go na podwieczorek smazonego na czosnku. :)
UsuńPiękneeeeeee
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńGrzybki , własne przez siebie znalezione ….pychotka
OdpowiedzUsuńTak. :)))
Usuń