Pewnego dnia, zmęczona po przejściu 25 kilometrów po czeskiej stronie Karkonoszy, postanowiłam zrobić sobie dzień odpoczynku w wędrówkach. A gdzie najlepiej odpocząć? Oczywiście przy stawach w Śnieżnych Kotłach.
Zabrałam ze sobą książkę, ręcznik, balsam z filtrem - i w drogę.
Zdążyłam posiedzieć na słońcu może godzinę, kiedy Duch Gór stwierdził, że jeśli czegoś nie zrobi, to spalę się na skwarek. I znienacka zaczęło padać. :)
Przyjrzyjcie się, dokładnie w połowie stawu widać linię deszczu przesuwającą się w moją stronę. Bliżej mnie tylko kropi, dalej już leje.
Po prawej stronie w rogu można zobaczyć ciemną chmurę. Za kilkanaście minut uciekałam gdzie pieprz rośnie przed burzą. ;)
zdjęcie na tapetę i nawet i obraz! :)
OdpowiedzUsuńA.
Urocze miejsce, to i zdjęcie wyszło piękne. :)
Usuń