czwartek, 28 czerwca 2018

Szklarska w cztery dni (1)

Nie da się?
Oczywiście, że się da i w kilku następnych wpisach Wam to udowodnię. ;)
Oczywiście będzie to trochę jak amerykańskie zwiedzanie Europy w tydzień (skoro dziś czwartek to jesteśmy w Rzymie, czy jakoś tak ;p), ale jak ktoś ma krótki urlop, albo bardzo tęskni za górami, a może wykorzystać tylko długi weekend - wtedy dobre i cztery dni.
Ja zrobiłam takie skondensowane "zwiedzanie" dla mojego najlepszego przyjaciela, któremu akurat trafił się urlop wtedy kiedy i mnie, z tym, że on miał własnie tylko kilka dni.
Zależy skąd ktoś podróżuje do Szklarskiej, ja mam dość daleko (centralna Polska), więc przyjeżdżam po południu i to dość zmęczona. Ten dzień (nie liczę go do tych czterech z tytułu) to raczej tylko zapoznanie (przyjaciel) / przywitanie (ja).


Po drodze do miejsca noclegu - rzut oka na Śnieżne Kotły. Wrażliwym nie mówimy od razu z góry, że tam idziemy na nogach, bo mogą zemdleć. Ale jak ktoś z podekscytowaniem pyta, czy można tam jakoś zajrzeć, to śmiało obiecujemy, że nawet pomacać. ;)


Koniecznie pokazujemy też schronisko Pod Łabskim Szczytem, jako że wszystkie drogi prowadzą... ;)
Po zakwaterowaniu, wyściskaniu moich gospodarzy (łącznie z piesą) i małym odpoczynku, można zarządzić krótki spacer.


Na przykład do dolnej stacji wyciągu, żeby popatrzeć na Szrenicę. Przy okazji można coś zjeść w okolicy, bo kto ma siłę taszczyć się do miasta po podróży? Ja nie!


Trzeba się przywitać z przydomowym strumykiem o nazwie Bednarz.


I koniecznie wejść w las choć na parę kroków i zaciągnąć się świeżym górskim powietrzem aż do dna płuc!


Resztę wieczoru można spędzić przy Mariankach (to te skały), gdzie są ławeczki, staw (przeciwpożarowy w sumie, ale taki naturalny dość) i panuje błogi spokój, bo wieczorem nie pracuje już wyciąg.


A do towarzystwa mamy kaczki. :)
Ładnie się uśmiecha, prawda?  :)

6 komentarzy:

  1. Wszystko się da jak się tylko chce i dobrze zaplanuje:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym miał nieco bliżej, to w swoje ukochane Sudety wpadałbym niemalże na weekend. Nawet dwa dni by starczyło, o czterech nie wspominając :) Niestety...ze środkowej Polski to już raczej trudne w realizacji. Całe jednak szczęście, że nie mieszkam nad morzem :0

    OdpowiedzUsuń