Przy drodze zobaczyłam źródło. Więc co? Oczywiście, że tak! Rzuciłam się pić. Bardzo smaczna woda! Mniam mniam. No to jeszcze ze dwa łyki. O, no jeszcze z jeden, tak dziś ciepło. I jeden na deser.
Wypiłam chyba z pół źródła. ;)
Nazywa się Źródłem Jana Nepomucena. To on tam u góry stoi. A obok jest tablica, z której można się dowiedzieć o właściwościach tej wody, a także samego Harrachova, a właściwie panującego tam klimatu.
Hmmm, w zasadzie nie powinnam tam była jechać, ani pić tej wody, w związku z moimi chorobami, ale szczęśliwie przeczytałam to dopiero po fakcie. ;p I jak widać nadal żyję. ;)
ahhhh przyjemne miejsce:)
OdpowiedzUsuńBardzo. :)
UsuńDobrze, że pogoda dopisała tym razem :)
OdpowiedzUsuńW Karkonoszach zazwyczaj dopisuje. Izery kojarzą mi się z deszczem. ;)
UsuńŁadny widok :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńach i to słoneczko piękne;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTam niestety jeszcze nie byłam :(
OdpowiedzUsuńTrzeba koniecznie. :)
Usuń