sobota, 29 czerwca 2024

Po wielkiej wyprawie

 Po tym dniu wędrowania od Śnieżki do Szrenicy byłam bardzo zmęczona. 


Pojechałam wypoczynkowo do Jeleniej Góry. 


Spokojnie spacerowałam sobie po mieście. 


 I uważnie obserwowałam... 


Ale co? Gryzą? ;p 


Dzieci były w parku i bawiły się na wielkim tęczowym kocyku. 

Ja sobie posiedziałam na ławce. 

To był dobry pomysł, taki dzień odpoczynku. 


czwartek, 27 czerwca 2024

Śnieżka - Szrenica (36)

 Wracam, wracam... 


I już minęłam Wielki Szyszak. Na czubku pomnik cesarza Wilhelma. 


Za chwilę będę nad Śnieżnymi Kotłami. 
Jeszcze jacyś pojedynczy ludzie są. 


Bez ludzi ;p 


Z wyjątkowymi ludźmi. 
Tak, tak, dobrze widzicie, sesja ślubna. :) 


Od lewej Łabski Szczyt, w oddali Szrenica, na czubku schronisko. 

Więcej zdjęć z tej wyprawy nie mam, bo już byłam za bardzo zmęczona. 

Ale doszłam!!! 

Pokonałam całą trasę od podnóża Śnieżki (przy Kopie) , do podnóża Szrenicy (zeszłam przez schronisko Pod Łabskim Szczytem. 

Bardzo byłam z siebie dumna, a moi gospodarze jak mnie zobaczyli z balkonu to zaczęli krzyczeć i bić mi brawo :))) 


poniedziałek, 24 czerwca 2024

Śnieżka - Szrenica (35)

 Na początek miniemy Czeskie Kamienie. 


To one, na pierwszym planie, już niedaleko. 


Za nimi Wielki Szyszak z pomnikiem cesarza Wilhelma oraz przekaźnik RTON nad Śnieżnymi Kotłami. 


Dotarłam. 


Zdjęcie zrobione przy Czeskich Kamieniach. 


Dalej w drogę, bo już późne popołudnie! 


sobota, 22 czerwca 2024

Śnieżka - Szrenica (34)

 Wędruję w stronę Szrenicy. 


Rzut oka w lewo, w stronę Labskiego Dolu. 


A tu już Śląskie Kamienie. 


Uwierzycie, że wlazłam kiedyś tam na sam czubek? 
Może jakbym w dzieciństwie się zaczęła wspinać, to już bym dawno wszystkie ośmiotysięczniki zdobyła. 


Na pierwszym planie Czeskie Kamienie. Na drugim planie Wielki Szyszak. Na trzecim planie RTON nad Śnieżnymi Kotłami. 


To samo, znad ścieżki. 

Na Czeskie Kamienie też kiedyś wlazłam. Tam nauczyłam się na podstawie własnego kolana, że kamienie się nie uginają ;p 


środa, 19 czerwca 2024

Śnieżka - Szrenica (33)

 Dziś odcinek Odrodzenie - Petrovka.


Kiedyś pójdę i tam :) 


Bardzo zachęcająca ścieżka. 


Nie mam za dużo zdjęć z podejścia do Petrovki, gdyż dyszałam i przeklinałam. ;p 
Już niedaleko, ale  jak jeszcze pod górę...


Rozdroże U Petrovy Boudy. 
Ja oczywiście w stronę Szrenicy. 


Można powiedzieć, że już jestem PRAWIE w domu. ;p Przy Petrovce już kiedyś byłam, ciąg dalszy trasy jest mi znany. Teraz już mniej chodzi o widoki itd a bardziej o to, żeby dojść... ;p 


poniedziałek, 17 czerwca 2024

Śnieżka - Szrenica (32)

 W stronę Petrovki marsz! 


W oddali na tle ciemnych chmur Wielki Szyszak. 
Niżej na polance - Petrovka. 


Najpierw w dół, a potem będzie trzeba się wspiąć. 
Widzicie Petrovkę między gałęziami? 


To będzie wyzwanie....


Jeszcze w poziomie to samo. 


Tajemnicza tablica. 


sobota, 15 czerwca 2024

Śnieżka - Szrenica (31)

 Jeszcze chwila na Przełęczy Karkonoskiej. 


Dependance. Chyba fajnie by się tu mieszkało. 


Spindlerova Bouda. To już trochę moloch. 


Ile tu opcji! 


Dvorakova Bouda? Kiedyś tam pójdę! 


Idę pod górę do Petrovki. Za mną Przełęcz Karkonoska z Odrodzeniem i Spindlerovą Boudą. Widać je na tle Małego Szyszaka. 


czwartek, 13 czerwca 2024

Śnieżka - Szrenica (30)

 Po krótkim pobycie w schronisku, pojedzeniu i popiciu, czas ruszać.


Doniczka. 


Tablica na budynku. 


Połowa drogi jak byk! 


Po lewej stronie drogi. 


No to w górę marsz! 


wtorek, 11 czerwca 2024

niedziela, 9 czerwca 2024

Rekordy

 Uwaga uwaga! 

Przerywam na chwileczkę nadawanie o Karkonoszach bo mam ważny meldunek! 

Otóż udało mi się w ostatnim czasie pobić dwa ważne rekordy, zrealizować dwa ważne wyzwania. 

Pierwsze z nich to 50 kolejnych dni po 10 tysięcy kroków. 






Powiem Wam, że to było dość ciężkie, głownie przez to, że to maja być dni po kolei. Nie ma ulgi, że coś bardziej boli, albo mam komisję w ZUSie albo jeszcze coś. Bo jeden dzień przerwy i wyzwanie szlag trafi! Ale udało się. 

Drugie wyzwanie dotyczyło ilości kroków w jeden dzień. 


Mój dotychczasowy rekord wynosił 46 252 kroki, na Turbacz i z powrotem z Rabki.
Chciałam go pobić, a najbardziej to mi się marzyło zrobić 53 tysiące kroków, bo tyle mam lat. 
Robiłam pętelki po lesie koło mnie, po każdej pętelce przerwa, picie, jedzenie, odpoczynek dla stóp, ewentualne zaklejanie miejsc, gdzie coś jakby uciska czy obciera. 
Po którejś pętelce już widziałam, że się uda. 
Zrobiłam 48tys i... poszłam dalej. 
Zrobiłam 53 i stwierdziłam, że dziś albo nigdy, idę na 60 tysięcy. 
I udało się!!!!


Na tej odznace ZDOBYWCA mi najbardziej zależało :) 
No i mam! 


A przy okazji w trakcie okazało się, że zaszłam już na Księżyc. :D :D :D 

Teraz następne wyzwanie to Merkury. Może za parę lat zajdę, to wyzwanie zlicza każdy krok, obojętnie kiedy zrobiony, nawet w drodze z kanapy do lodówki. ;p 

Strasznie się cieszę, że mi się to udało zrobić. To był tak zwany ostatni dzwonek, z wielu powodów. Teraz zamieniam się w stateczną starszą panią. ;)