Strumyk, który widzieliście jako ostatni poprzednim razem, uznałam za znak do zakończenia marszu. Bo zaczęłam się obawiać, że dojdę do Spindlerowego Młyna, a potem nie wrócę. ;)
No to zawróciłam. ;)
Jak zobaczyłam po odwróceniu się jak daleko jestem od skał przy Panczavie (to urwisko na samym środku na horyzoncie) to mi się trochę kolana zatrzęsły. "Nie dojdziesz, kobieto!" - zaświtało mi w głowie.
Ale ścieżka była wygodna, pogoda w sam raz, czułam się nieźle... Zresztą, jakie miałam wyjście - dzwonić po GOPR? ;p
No i w sumie całkiem szybko znalazłam się już przy Panczavie i podziwiałam punkt widokowy od dołu. ;)
I maleńką Panczavę, jak sobie spływa po stromiźnie. To ta biała kreseczka, jakby ktoś się nie domyślił. Się trochę zamazało, bo z przybliżaniem nadal mi nie po drodze było.
Wygięta choinka w ramce bez boków. :)
Korzeń jak mordka kota. :)
I już mostek na Łabie!
Stwierdziłam, że nie jest źle, aczkolwiek przede mną było jeszcze podejście pod górę.
Ale powoli, powoli, jakoś szłam. Niebieskim szlakiem jak widać. Przy każdym zakręcie (bo nie wiem czy pamiętacie, ale tam jest tak stromo, że idzie się zakosami) robiłam przerwę na oddychanie - tyle oddechów, ile już zakrętów minęłam. Bardzo pomocne, od tamtej wyprawy zawsze tak robię. :)
Na sam widok czuję ból w kolanach. Chociaż latem pewnie dałbym radę. Tylko zimą mnie bolą jak diabli.
OdpowiedzUsuńJa się nie ruszam bez bandaży elastycznych. Pomaga. :)
UsuńChoć dodatkowo grzeje...
to zawracanie, tą sama drogą faktycznie wymaga wielu oddechów na zakrętach :P :)
OdpowiedzUsuńA innej drogi nie ma. ;p
Usuńjest jeszcze droga przez mękę :))
UsuńWspaniała wycieczka , widoki niezapomniane . Muszę się wybrać na taką wyprawę . Latem wycieczki górskie są pełne relaksu - nie trzeba się martwić , że będzie za duzo śniegu i nie będzie za zimno.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia z nad sztalug malarskich.
zapraszam do mojej strony
http://krystynaczarnecka.pl/
Krystyna
To prawda. Ale trzeba pamiętać, żeby się nie odwodnić i nie dostac udaru słonecznego. ;) Zawsze coś. ;)
UsuńCzasem po prostu trzeba zawrócić... i dobrze zrobiłaś - bardzo rozsądnie:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Może kiedyś po prostu pójde do Spindlerowego, gdzieś tam przenocuję i następnego dnia wrócę...
Usuńach jak tam pięknie
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOj tam nie dojdziesz...wszędzie byś doszła! :) Wystarczy krótki odpoczynek, i w tak cudnych okolicznościach przyrody, człowiek nabiera motywacji, siły i mocy +100 ;)
OdpowiedzUsuńI żeby jeszcze było w co nóżki zanurzyć dla ochłody. :)))
Usuńciekawa ta natura ze swoimi zaskakującymi kształtami, faktycznie ten korzeń pyszczek koci na myśl przywodzi.
OdpowiedzUsuńGdzieś mam jeszcze zdjęcie z innej wyprawy, gdzie ktoś domalował oczka i zupełnie kotek. :)
Usuń